ïîâåðíóòèñÿ ¯: íàøà ïîçèö³ÿ

   www.ji-magazine.lviv.ua
 

Taras Wozniak

Przeżyć Wołyń

 

Z ukraińskim publicystą, redaktorem naczelnym czasopisma „JiTarasem Wozniakiem o polsko-ukraińskim porozumieniu rozmawia Marek Wojnar.

MAREK WOJNAR: Jako jeden z niewielu ukraińskich publicystów używa Pan pojęcia „rzeź wołyńska”, a nie „tragedia wołyńskaczy „wojna polsko-ukraińska”. Dlaczego

TARAS WOZNIAK: Po pierwsze dlatego, że nie jestem historykiem, a publicystą i myślę, że, aby odbiorcy lepiej mogli zrozumieć sens opisywanych wydarzeń dopuszczalne, a niekiedy nawet i potrzebne jest posługiwanie się wyrażeniami posiadającymi pewien ładunek emocjonalny. Na przykład, czasami możemy zobaczyć w telewizji informacje o tym, że w Chinach w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zginęły miliony ludzi. Informacje tego rodzaju u nikogo nie wzbudzają specjalnych emocji, tragedie sprowadza się do statystyki. W naszym przypadku chodzi jednak o to, aby zarówno polskie, jak i ukraińskie społeczeństwa przeżyły rocznicę rzezi wołyńskiej właśnie w sposób emocjonalny. I dlatego posługuję się określeniem, który nie jest terminem naukowym.

 

W jednym z artykułów pisał Pan, że walka z kobietami i dziećmi nie jest wojną, tylko rzezią. Jak Pan w takim razie ocenia to, co wydarzyło się na Wołyniu w 1943 roku? Czy sformułowanie „rzeźto w tym przypadku tylko metafora?   

Walka z kobietami i dziećmi nieraz ma miejsce podczas wojny. W tym przypadku użyłem sformułowania zarówno emocjonalnego, jak i odpowiadającego rzeczywistości. Proszę jednak pamiętać, że na przykład kiedy Amerykanie bombardowali Drezno, to nie walczyli z armią, ale z ludnością cywilną, co teoretycznie miała usprawiedliwiać tocząca się wojna. Wówczas również można byłoby zastosować termin „rzeź”, czego, jak wiemy, jednak się nie robi.

Powtórzę raz jeszcze: uważam, że określenie to, w przeciwieństwie do terminów prawnych, takich jak zbrodnia wojenna czy ludobójstwo, jest emocjonalną oceną, do której prawo ma każdy człowiek

 

W jaki sposób społeczeństwo ukraińskie powinno poradzić sobie ze zbrodnią wołyńską? Zachód kraju się tego tematu obawia, reszta Ukrainy pozostaje obojętna

Trzeba zrozumieć, że polskie i ukraińskie perspektywy są w tym względzie różne. Sam Pan zauważył, że dla większej części Ukrainy ten temat nie jest szczególnie istotny. I prawdę mówiąc, myślę, że nie ma specjalnej potrzeby, aby mieszkańcy wschodniej części kraju bardziej interesowali się tym zagadnieniem. Problematyka rzezi wołyńskiej jest istotna tylko dla dwóch regionów kraju: w większym stopniu dla Wołynia, w mniejszym dla Galicji.  

 

Co w takim razie z tymi dwoma regionami?

Problem i delikatność całej sprawy polega na tym, że na Wołyniu i w Galicji żyją ludzie zaangażowani w polsko-ukraiński konflikt lat czterdziestych, którego nie da się sprowadzić tylko do rzezi wołyńskiej, a w którym ucierpiała również ludność ukraińska. Ponieważ trudno mi uwierzyć w szczerość pojednania pomiędzy politykami i inne gesty na poziomie państwowym, za najważniejsze uważam dążenia do tego, aby przynajmniej jakaś część społeczeństwa mogła przeżyć te wydarzenia „wewnętrznie”, emocjonalnie.

Próbujemy zresztą nad tym pracować, organizować spotkania, rozmawiać. Przykładem może być niedawna prezentacja książki profesora Grzegorza Motyki we Lwowie, który miałem przyjemnośćczy też raczej obowiązek jako ten, który czuje się członkiem ukraińskiej wspólnotypoprowadzić. I chociaż podczas spotkania wielu uczestników ostro krytykowało prelegenta, to właśnie od  sporunieraz ostregorozpoczynają się próby znalezienia porozumienia

 

Mam wrażenie, że pojednanie utrudnia obawa Ukraińców, że kwestia Wołynia zostanie wykorzystana przeciwko ich ambicjom europejskim. Sprawa tytułu bohatera Ukrainy przyznanego Banderze, kiedy niektórzy polscy eurodeputowani zagrali w takt melodii przygrywanej przez Władimira Putina może pokazywać, że są one zresztą częściowo uzasadnioneJak walczyć z tym strachem?

Myślę, że obawy Ukraińcówprzesadne: sprawa polsko-ukraińskiego porozumienia czy integracji Ukrainy z Unią Europejską nie będzie zależeć od jednego, dwóch czy nawet dziesięciu parlamentarzystów. Jestem całkowicie przekonany, że najbliżsi sąsiedziPolska, Litwa czy Słowacja – w pełni popierają nasze europejskie aspiracje. Jest to zresztą zagadnienie bez porównania ważniejsze niż spory o trudną przeszłość.   

 

Politycy Swobody instrumentalizują ten strach

Ludzi, których Pan nazywa politykami, ja określiłbym raczej mianem politykierów. Prawdziwym politykiem jest ten, który stara się, aby jego społeczeństwo było jak najlepsze, aby żyło w spokoju i w zgodzie ze swoimi sąsiadami, podczas gdy drobni politykierzy zainteresowaniwyłącznie następnymi wyborami oraz tym, ilu spośród nich trafi do parlamentu.

Co z tym robić? Doświadczenia zarówno moje, jak również doświadczenie polityczne niepodległej Ukrainy pokazują, że takie projekty polityczne jak Swoboda szybko tracą na znaczeniu. Nie mam wątpliwości, że wcześniej czy później na Zachodniej Ukrainie pojawi się nowa siła polityczna, która zmarginalizuje rosnące wpływy radykalnych nacjonalistów. Poza tym Swoboda wydaje się być projektem wspieranym zarówno przez Partię Regionów, jak i przez Rosjęmówię to, choć w żadnym razie nie jestem miłośnikiem teorii spiskowych.

 

Strach widać też po polskiej stronie: środowiska kresowe krytykują bardziej umiarkowane projekty „uchwały wołyńskiejczy odezwy kościoła grekokatolickiego, spirala wzajemnych oskarżeń się nakręcaCzy przegramyrocznicę?

Trudno mi mówić o Polakach, jednak wydaje mi się, że dla społeczeństwa ukraińskiego będzie to kolejna okazja, aby stać się wspólnotą bardziej dojrzałą. Na Ukrainieśrodowiska mające wiele wspólnego z „kresowiakami”, środowiska ludzi, którzy przeżyli deportacje i prześladowanianie należy się więc dziwić, że posiadają oni do tych wydarzeń równie emocjonalny stosunek. Jednocześnie, od poprzedniej sześćdziesiątej rocznicy rzezi wołyńskiej, wyrosło całe pokolenie ludzi, które w spokojny sposób potrafi mówić o tamtych wydarzeniach jako o zbrodni. I to mnie napawa optymizmem

 

Obserwując polsko-ukraiński spór o zbrodnię wołyńską mam uczucie déjà vu. Siedemdziesiąt lat temu antypolska akcja nie przyniosła niczego dobrego Ukraińcom, a oszczędziła jedynie pracy Sowietom. Dziś z polsko-ukraińskiego konfliktu pamięci zyski czerpie wyłącznie Kreml. Czy ukraińskie elitytego świadome?

Takzarówno elita intelektualna, jak i polityczna zdają sobie sprawę z „manipulacyjnegopotencjału tematyki wołyńskiej, który wzrósł się wraz z renesansem ukraińskiego nacjonalizmu. Sam nie wielokrotnie pisałem, o tym, że Swoboda będzie czynnikiem, za pomocą którego „trzecie siłybędą wbijać klin pomiędzy Polaków i Ukraińców, aby nie dopuścić do integracji Ukrainy z Unią Europejską. Takie próby rzeczywiście miały zresztą miejsce.

 

Nasza historia nie sprowadza się tylko do Wołynia czy Akcji Wisła. Było wiele elementów wspólnego życia, walki, a nawet męczeństwa. Czy świadomość tych wspólnych doświadczeń istnieje wśród Ukraińców?

Myślę, że gdyby było inaczej, nasza mapa sojuszy wyglądałaby zupełnie inaczej. Tymczasem Ukraińcy liczą w Europie właśnie na Polskę czy Litwę i spotykają się w tych krajach ze zrozumieniem. Co więcej, proszę zwrócić uwagę, że podczas gdy poprzedni prezydenciLeonid Krawczuk, Leonid Kuczma czy Wiktor Juszczenkoaktywnie współpracowali z Polską, tak Wiktor Janukowycz przez pierwszy rok demonstracyjnie ignorował Warszawę. Minął jednak rok i nawet on zaczął rozumieć, że Polska jest dla Ukrainy strategicznym partnerem, z którym warto współpracować. Jeżeli pewne sprawy rozumie Janukowycz to tym bardziej ukraińskie społeczeństwo.       

 

Taras Wozniak jest lwowskim kulturoznawcą i publicystą. Redaktor naczelny lwowskiego czasopisma „Ji”, którego najnowszy numer poświęcony jest problematyce wołyńskiej.  

 

Rozmowa została przeprowadzona po prezentacji książki Grzegorza Motyki Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła (tytuł ukraiński: Â³ä âîëèíñüêî¿ ð³çàíèíè äî àêö³¿ ³ñëà) w lwowskiej księgarni „Je”. 

 

 





 

ßíäåêñ.Ìåòðèêà